Hej, jestem Różowa Klara!
Witaj!
Witaj na blogu Różowa Klara! Niech Różowa Klara będzie miejscem, w którym poznasz zasady zarządzania własną rzeczywistością... Te zasady są bardzo przyjazne i proste, trzeba je tylko zaaplikować do swojego życia i zaczynają dziać się cuda... ❤
"Otrzymasz techniki dające władzę robienia tego, co z powszechnego punktu widzenia jest niemożliwe, a mianowicie - zarządzania swym losem według własnego uznania. Nie będzie tu żadnych cudów. Czeka Cię coś więcej. Przekonasz się, że nieznana rzeczywistość jest o wiele bardziej zadziwiająca niż jakakolwiek mistyka"
Dowiedz się więcej
O Różowej Klarze
  • CZAS
    Wydaje Ci się, że nie masz na nic czasu? Może jednak masz go więcej, niż Ci się wydaje! Znajdziesz to tutaj - sprawdź teraz! ♡
    CZYTAJ WIĘCEJ
  • ZDROWIE
    Kursy żywieniowe dla kobiet, które potrzebują prowadzenia w swojej drodze do pięknej sylwetki i pełni zdrowia ♡
    CZYTAJ WIĘCEJ
  • PIENIĄDZE
    Pieniądze nie są celem. One są atrybutem, który pojawia się zawsze w momencie, gdy zaczynasz działać w jedności duszy i umysłu. ♡
    CZYTAJ WIĘCEJ

Naprawianie świata w ciszy


Jak trudno jest mi się czasami powstrzymać przed udostępnianiem różnych treści o tym, co nam robią globaliści, co się dzieje na świecie, jak się ratować.

Jestem człowiekiem. Stadnym stworzeniem i chcę pokazać, jaka mądra jestem. Jak dobra i bardziej przebudzona. Czasem ogarnia mnie gniew, że ludzie się nie budzą, że są ślepi, że idą posłusznie jak owce na rzeź i jeszcze za to płacą.

Tak było. Tak jeszcze jest i tak będzie. Bo gdzieś w zakamarkach duszy, oprócz przerośniętego ego jest jeszcze ta iskra życzliwości i troski. I czasem złość bierze górę, że ludziska nie chcą się ratować, że nie słuchają i cierpią.

No właśnie. Oni. Ludziska.
Ale moment. Oni to oni, a ja? Ja nie cierpię? Ja nie płacę stojąc w kolejce na rzeź? Jestem uprzywilejowana? Mnie nie dotyczą zasady tego systemu?

Owszem, jestem jedną kroplą w morzu, ale wystarczy, że się ocknę, przebudzę i zatrzymam, a następnie zadam cztery proste pytania:
  1. Co się dzieje?
  2. Jak ja na to reaguję?
  3. Dlaczego tak reaguję?
  4. Co mogę zrobić, aby zmienić sytuację?
Nie trzeba wiele. Nie trzeba być guru ani nie wiadomo kim. Każdy człowiek może użyć tych czterech pytań, aby obudzić się z letargu reagowania na wszystko, jak ostryga.

U mnie zawsze pojawia się spokój i przypominam sobie, że nie mogę zbawić świata i nawet nie powinnam tego robić. Mam zbawić siebie i tylko siebie oraz ewentualnie pokazać innym (którzy tego chcą), jak mają sami siebie zbawić.

Wystarczy mikrosekunda, by sobie to uświadomić i natychmiast zmienia się pole wokół nas. Można to fizycznie odczuć, jak dotknięcie przedmiotu. To przekierowuje nas na właściwą ścieżkę. Ważne, aby teraz być uważnym i pilnować tego stanu, a pierwsze osobliwe zjawisko pozwoli nam na zapamiętanie tego stanu.
Stan ten znowu zaprowadzi nas do kolejnej osobliwości i tak na znianę z coraz większą intensywnością. Oczywiście same cztery pytania to tylko taka baza. Bez narzędzi będzie trudno iść dalej drogą programowania swojego losu.

Nasze ciało fizyczne ma wiele destrukcyjnych programów i jeden najważniejszy, który można kolokwialnie nazwać instynktem przetrwania, a kryje się za nim cała machina autouzdrawiania, detoksykacji i przywracania ustawień fabrycznych.
Rodzaj diety ma fundamentalne znaczenie, bo może przyspieszyć i zwielokrotnić efektywność działań, a może też skutecznie zablokować nasze postrzeganie rzeczywistości.

Przez ostatnie 9 lat przetestowałam na sobie 4 rodzaje diet. 3 z nich zasługują na to, aby się przy nich zatrzymać nieco dłużej.
Jedna to frutarianizm. Fantastyczna dieta oczyszczająca, ale na chwilę. Ja trochę na niej byłam. Straciłam włosy, postarzałam się o 10 lat co najmniej i na skórze mogłam pisać.
Jednak mentalnie i duchowo czułam się, jak w raju. Był to jeden z piękniejszych okresów w moim życiu pod względem samopoczucia i radości z życia.

Druga dieta, to program żywieniowy opracowany w taki sposób, aby człowiek „włączył” ten swój guzik pod tytułem AUTOUZDRAWIANIE.
Ponieważ chciałam czuć się tak rewelacyjnie, jak na diecie owocowej, ale marzyłam o odzyskaniu włosów, jedrnej skóry i pozbyć się niedoborów, edukowałam się przez kilka kolejnych lat. To pozwoliło mi na odkrycie i potwierdzenie przez dziesiątki moich podopiecznych, że program jest skuteczny i bardzo dobrze wpływa na psychikę oraz witalność, a o to ni przecież chodziło. Osiągnęłam dokładnie to, czego chciałam nie tylko w sferze zdrowia.

Trzecia dieta to carnivora. Efekty stricte fizyczne przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Fantastyczna sprawa. Wyregulowane jelita, zero wzdęć, ciało giętkie, skóra jędrna, ale coś za coś.
Straciłam kontakt ze sobą. Z duszą. Straciłam jakiekolwiek poczucie bycia dzieckiem bożym i utraciłam wszystkie „moce”.
Było to tak silne doznanie, ale wtedy nie byłam pewna na 100% czy to rzeczywiście jedzenie samego mięsa było czynnikiem sprawczym.

Przerwałam tę dietę i wróciłam do swojego programu. Po dwóch latach mniej więcej zrobiłam ponownie eksperyment z carnivorą, żeby się dowiedzieć, czy moje wnioski są słuszne.
Sytuacja powtórzyła się 1:1. Bez pudła. Straciłam połączenie z moim wyższym ja. Jakiekolwiek połączenie. Zaczęłam funkcjonować, jak robot. Byłam mentalną skorupą bez pomysłu na siebie i z brakiem kreatywności.

I tu spieszę z wyjaśnieniami. Nie jestem absolutnie pro ani przeciw jakiegokolwiek diecie. Promuję zdrowy styl życia, ale nie zamierzam krytykować nikogo za swoje preferencje żywieniowe. Opisuję jedynie własne doświadczenia oraz moich podopiecznych.
Bo… nie mogę nikogo zmusić do zmiany nawyków. To musi wyjść samo. Naturalnie. Wtedy jest to zdrowe społecznie i moralnie. Podobnie jak budzenie innych.

Chociaż tu muszę się jednak przyznać, że po perypetiach z frutarianizmem byłam długo nastawiona negatywnie do wegan i wegetarian. Zwłaszcza tych, którzy po obejrzeniu kilku filmów na YT stawali się agresywnymi fundamentalistami. Podziwiałam jednak tych, którzy po prostu nie jedli mięsa od urodzenia.
Ja zawsze byłam mięsożerna. Do przesady wręcz.

Jednak ostatnimi czasy nawet rosół zaczyna mi rosnąć w buzi. Zaczęłam z powrotem kupować w dużych ilościach owoce i warzywa. Robię szejki. Zażeram się nimi. Biorę dodatkowo suple i czuję, jak wstępuje we mnie moc. Domyślam się, że ta zmiana wynika stąd, iż od jakiegoś czasu wróciłam do intensywnych ćwiczeń energetycznych i „rytuałów” sprzed 9 lat. Jestem przekonana, że gdy zaczynamy łączyć się ze sobą prawdziwie, to wszystko się wyrównuje samoistnie, w naturalny sposób, bezwysiłkowo.

Cała moja rzeczywistość zmienia scenerię i rosną mi skrzydła. Mam takie potężne narzędzia, a odłożyłam je do lamusa….
I to jest właśnie to budzenie. Trzeba zacząć od siebie. Zacząć świecić i oświecić innym drogę, ale nie popychać na nią. Każdy musi sam na nią wejść. Pod wpływem nakazu własnej duszy. Nie mojej. Bo moja zna tylko mnie i chce dobrze tylko dla mnie. Dla bioskafandra, który noszę.

꧁ 🌸 Różowa Klara 🌸 ꧂

Fajnie jest być na bieżąco, dlatego zapraszam Cię do Newslettera.
Nie wysyłam spamu ani ofert sprzedażowych.
Tylko wiadomości dotyczące tematyki tego bloga.

Subskrybuj Bloga